gliwice.repertuary.pl
Profile

Profile: jędrzej

Films comments:

The Aviator jędrzej, 14. lutego 2005 godz. 20:10

Howard Hughes- straceniec, czy zwyciezca...
Mam bardzo mieszane uczucia do Leonarda Di Caprio- nie lubie tej postaci, ale postanowilem zrobic wyjatek, ze wzgledu na postac ktora gra: Howarda Hughesa. Film jest w odbiorze dosyc latwy, typowa amerykanska produkcja, przesycona hollywodzkim stylem. Jednakze, w miare rozwoju akcji choroba Howarda jak i jego niepowodzenia, a tazke przeciwnosci z jakimi musi sie borykac sprawialy, ze coraz bardziej denerwowalem sie jego losami, tym czy podala, czy tez nie. W momencie przesluchan przez Komisje przypomnialy mi sie sceny z "Ojca Chrzestnego". Wtedy napiecie siegnelo zenitu, by opasc pod koniec: zakonczenie troche mnie rozczarowalo- czuc, ze chcialo by sie czegos innego. Mimo, ze podchodzilem z duzym entuzjazmem, ten opadl we wspomnianym momencie. Scorsese troche mnie zawiodl, nie jest to szczyt jego mozliwosci. Czas ktory przeznaczycie na ten film, nie bedzie straconym, ale mozna go zawsze lepiej wykorzystac- patrz alternatywne produkcje, ktore sa ciezkodostepne w kinach. Ogolnie w/g mojej oceny: 6,5/10. Czekam na kolejna ekranizacje zycia Howarda Hughesa.

The Phantom of the Opera jędrzej, 14. lutego 2005 godz. 20:02

Kino o operze, opera w kinie...
Na tle innych produkcji z akcentem muzycznym, "Upior w Operze" wypada zdecydowanie na plus. Bardzo dobre zdjecia, przepiekna scenografia oraz klimat skladaja sie na wspanialy caloksztalt. Rowniez do gry aktorskiej nie mozna miec pretensji: Christine wiernie odzwierciedla typowa, mlodziutka zdolna aktorke, a jednoczesnie jak nie smiala i bojaca sie ukazac swoj talent (mam na mysli poczatek filmu). Hrabia Raoul de Chagny- zakochany w mlodziutkiej Christine, walczacy z Upiorem i kochajacy sztuke- nic dodac nic ujac. Jednakze najwazniejsza postacia jest tytulowy Upior- to z jego wkroczeniem akcja nabiera dynamicznego tempa, rozmachu i powoduje u widza lepsze "wciagniecie" sie w akcje. Wspaniala muzyka rowniez zasluguje na docenienie. Czy warto isc- to pytanie nastrecza pewne kwestie: jesli lubisz opere, musicale badz dawny Paryz tak, jesli gustujesz w innych, dynamiczniejszych filmach- mozesz czuc lekki niedosyt. Klimat pozostaje bez zarzutu: mroczne piwnice, tajemniczy "wlasciciel" opery, a takze wstawki: zdjecia robione na wzor starych fotografi- wszystko to zasluguje na przyslowiowa "piatke z plusem" ;).

Spring, Summer, Fall, Winter... and Spring jędrzej, 14. lutego 2005 godz. 19:51

Kilka slow swiezo po obejrzeniu...
Jestem wlasnie swiezo po projekcji. Wrazenia wciaz nie opadly, co jest bardzo dobrym znakiem. Zgodze sie z innymi Recenzentami- piekny film, wart zobaczenia. Co zwraca uwage: przepiekna sceneria, niesamowity klimat oraz bardzo dobre odzwierciedlenie ludzkich uczuc na szpuli filmowej. Pory roku symbolizuja stan ducha, odgrywaja ogromna role w czasie calego filmu- steruja naszymi emocjami, a takze pozwalaja nacieszyc sie pieknem otaczajacego nas swiata. Rowniez kultura dalekiego wschodu jest wiernie odzwierciedlona: widac to juz na poczatku, gdy mlody uczen meczy zwierzeta, by potem poniesc taka sama kare wymierzona od swojego mistrza, ponadto nakladaja sie na to: surowosc zycia i ascetyczny byt. Film jest pieknie zrobiony, zmusza do przemyslen nad samym soba i naszym postepowaniem. Chcialbym zdradzic wiecej, ale nie moge psuc Wam zabawy- sami musicie obejrzec. Ze swojej strony dodam, ze ogromne wrazenia wywarla na mnie lekcja pokoru u starszego juz ucznia (motyw z pozbywaniem sie nienawisci, poprzez mozolne skrobanie znakow). Nie brak rowniez wesolych akcentow, choc calosc jest utrzymana w powaznej konwencji. Naprawde warto, kto nie byl, niech idzie do "Kina Pod Baranami"- ta magiczna atmosfera w malej sali projekcyjnej dodaje tylko uroku.